Przełom jesieni i zimy, potem zimy i wiosny to te dwa okresy w roku, których nie lubię najbardziej (chociaż przyznam, że za zimą też
szczególnie nie przepadam..) . Pada deszcz, zimno, 2-3 kawy z rana i dopiero można zacząć funkcjonować.

I niestety tak też jest z naszym domem i ogrodem-czas stagnacji.
Z domem zrobiliśmy to co najważniejsze, co nam jest najbardziej potrzebne do funkcjonowania. Jest jeszcze ogrom rzeczy, które musimy zrobić/dokupić/zmienić, ale są to rzeczy które można robić „w trakcie”.

Ogród-niestety żeby miał ręce i nogi potrzeba dłuższego okresu
czasu. W obecnej chwili po 1.nikt nie będzie sadził kwiatów i krzewów jak po plecach będzie lać się woda, poza tym robi się coraz zimniej i nie wiadomo co by z tego do wiosny zostało. Ostatnio posadziłam jeszcze winogrono i..to chyba tyle. Jak będzie wyglądać „mniej więcej” otoczenie domu mam w głowie, ale co z tego wyjdzie okaże się pewnie dopiero w ciągu najbliższych kilku lat i na ile nasz portfel pozwoli.

Ale! Mój ogród czuje już wiosnę (zimo precz!) bo wybijają mi
się z ziemi hiacynty, które zasadziłam końcem wiosny.

A teraz dylemat typowo wnętrzarski.

Okno w pokoju synka zostawiliśmy bez firanek, rolet, itp.
Ale zaczyna nam tam czegoś brakować. Nie chcę standardowej kolorowej dziecięcej firaneczki, bo wystarczająco jest pstrokato w tym królestwie:)  Teraz nie wiem, czy postawić na zwykłą białą firankę (zasłonkę), roletę, czy zwyczajnie zostawić to, tak jak jest.
Od firanek się „odzwyczaiłam”:) w salonie mamy rolety rzymskie, a w sypialni dwie proste zasłony podpięte po bokach, co by za dużo swobody nie miały:)

Szaro buro i ponuro..

Nic się nie chce..

Tak, to pierwsze symptomy nadchodzącej jesieni.. Poza kolorowymi liśćmi, nie szczególnie przepadam za tą porą roku.
A potem..zima..brrr. No ale skupmy się na ostatnich promieniach słońca.

Szału u nas nie ma;)
Zmian szczególnych w domu i w ogrodzie nie poczyniliśmy, z racji braku funduszy i wolnego czasu.

Ale doczekaliśmy się w końcu bramy! Długo wyczekiwana,
upragniona JEST!

Słupki- całkowicie wykonane przez małża, brama-firma godna
polecenia (również przez nich mamy zrobione barierki na balkonach i tarasie). Bardzo profesjonalni, co im pokazaliśmy to zrobili. A wzięliśmy ich „w ciemno”, znalezieni w Internecie.

Z ogrodem na ten rok daliśmy sobie już spokój. Bierzemy się
za niego na wiosnę. Teraz tylko drobne prace, trawa posiana, coś niecoś
wyrosło- przynajmniej nie chodzimy po błocie;)

Pierwsze ognisko już za nami:)

Witam na półmetku urlopu:(

Obiecanki cacanki, czego ja to nie zrobię na urlopie..tra la la i na obiecankach się skończyło:) No dobra, nie jestem upałoodporna i nie wyobrażam sobie siebie kopiącą w ogrodzie przy 37stopniowym upale (na poddaszu mieliśmy 40st. kosmos! )
Jedynie czym się mogę pochwalić to tym,że co parę dni mogę do domu przynosić taki oto koszyczek:

Mówię Wam-niebo w gębie!:)

Uwielbiam detale, szczególnie te białe:)
Było tak:

A wena twórcza we mnie wstąpiła i jest tak:

Posadziłam też troszkę cebulek kwiatów:

Tour de Polonge (byliśmy w tv yeah!):


Mężu zaczął przygotowywać słupki pod bramę, końcem tygodnia miały przyjechać elementy murków i tak sobie czekamy..:) Kupiliśmy też 4kg trawy-zrobimy trawnik z prawdziwego zdarzenia-na glinie! ;-)

Taras i balkony ukończone. Wyszło prosto i skromnie,ale o to nam chodziło:) - mimo iż z zazdrością i podziwem zerkam na taras Ani:)

Fasolka szparagowa  (nasza!)  już niedługo będzie się gotować  w naszym garku w naszej kuchni (tak w tej kuchni:) ). Mała rzecz a cieszy!:-D

Z nowości ogrodowych (poza fasolką;-) ) to tyle że niektóre moje krzewy zostały brutalnie połamane poprzez naszą strażniczkę (czyt.piesia) które uwielbia spać na berberysach-nieważne że są kłujące, ważne że świeżo posadzone, oraz jej synusia, który gościnnie i niespodziewanie czasami przychodzi do nas w „odwiedziny”-tyle że on na nich nie leży-on po nich skacze:/ pokazać nie pokaże-bo aż wstyd :)

Magnolia jeszcze stoi-niech mi tylko któreś się na niej położy…! :/

We wrześniu ma przyjechać brama,do tego czasu musimy zrobić słupki. Nawieźliśmy trochę ziemi, żeby uzupełnić to co nam po zimie zjechało w dół. Niestety ile by się nie nawiozło cały czas jest za mało.

Ale! Już za parę dni urlop :) większego wyjazdu nie planujemy więc moje plany sięgają okolicznych szkółek drzew i krzewów i posadzenia co nieco:)

Jestem, żyję :)

Długo długo mnie nie było, bo o czym tu pisać jak nic się
nie dzieje, szczególnie za oknem. Na szczęście w końcu wyszło długo oczekiwane przez wszystkich słońce, więc można wyjść z łopatą i grabkami w ogród. Dziś posadziłam kolejne berberysy. Niestety jeszcze sporo brakuje do prawdziwej „Alei Berberysowej”- no ale!bliżej niż dalej:)

Wykopując dołki pod krzewy natrafiłam na połowę wielkiej płytki chodnikowej-
takie oto cuda dostaliśmy w gratisie z nawożoną ziemią:/

Nasze okno trójkątne w sypialni w końcu dorobiło się
firanek. Do całkowitego ukończenia sypialni brakuje już tylko komody i (tak SE wymyśliłam, a co:) )białych drewnianych skrzyni pod skosami.

Dziś przyjechały też płytki na taras i balkony. O takie:

Poza tym w tym tygodniu małż obiecał zbić mi z desek „wielkie
donice” za domem, gdzie przesadzę moją fasolkę szparagową, bo bidusia już z doniczek wychodzi.

Teren mamy niestety bardzo niekorzystny, wszędzie tylko glina i glina:/ Dostałam od męża Magnolię na rocznicę ślubu (ma gest;) ) i od rana walczyłam, żeby wykopać jej spory dołek. 

1:0 dla gliny